piątek, 13 września 2013

Rozdział pierwszy.

Spokojny spacer, nic nadzwyczajnego, tysiące, ba! Miliony ludzi codziennie wychodzi na spacer i tak było też tym razem. Spokojny, niczym wyróżniający się spacer..
Nagle krzyk, pisk opon, przeszywający ból i.. i ciemność. Ta cholerna, wszechogarniająca ciemność. Miało być wszytko dobrze, a tym czasem jestem w.. w zasadzie nie wiem gdzie jestem.. żyję, a może już nie? Może nie ma mnie już wśród żywych, chodź nie wydaje mi się, słyszę różne głosy.. ale nie mogę nic zrobić, nie mogę nawet otworzyć oczu, podnieść ręki czy nogi.. nie wspominając już o wydobyciu z siebie jakiegokolwiek dźwięku..
Jestem uwięziona we własnych ciele, we śnie. Nie mogę nic zrobić. Nie wiem od jak dawna tu jestem. Nic nie wiem! I to jest najgorsze! Ta cholerna bezradność i ciemność. Wolałabym umrzeć..
Słyszę kroki.. drzwi się otwierają, najprawdopodobniej ktoś wchodzi do pomieszczenia... czuję ciepła dłoń na mojej i ten głos.. ten cudowny głos.. Zayn. Tak, to na pewno on...

               Z perspektywy Zayn'a
Leży w szpitalu. Nie rusza się, jedynie jej klatka piersiowa co chwilę delikatnie się podnosi i opada. Ten widok mnie przytłacza..jeszcze kilkanaście dni temu siedziałem z nią u mnie w domu i się śmieliśmy. A teraz.. teraz siedzę przy jej łóżku i marzę aby zobaczyć jej piękne brązowe oczy, jej uśmiech, usłyszeć jej cudowny śmiech. to jedyne czego teraz potrzebuję. Trzymam ją za rękę i gadam jakieś głupoty.. lekarze kazali do niej gadać.. mówią że ona wszytko słyszy.. to dobrze, to nawet bardzo dobrze, ale w zasadzie co mi z tego, jeśli nie może mi odpowiedzieć? Nie mogę spojrzeć w jej oczy, nie mogę zobaczyć tego cudownego uśmiechu w którym się zakochałem. Od wypadku wszytko się zmieniło.. moje życie straciło sens.. Gdy jej nie ma, w pewnym sensie nie ma też mnie..
-Proszę Cie, skarbię obudź się już. Potrzebuję Cie- wyszeptałem całując jej delikatną dłoń. Leże tu już prawie miesiąc tymczasem lekarze nie mówią nic o tym kiedy się obudzi.. Siedzę przy jej łóżku całe dnie i noce, do domu jeżdżę, aby się odświeżyć i założyć czyste ciuchy.. czasami się zdrzemnę.. ale nie mogę spać.. i za raz z powrotem tu wracam.. za tydzień kończy mi się urlop, a szef nie chce mi go przedłużyć. Jeśli nie będę miał wyjścia, zwolnię się. Co prawda lubię moją prace, zawsze chciałem pracować w wytwórni muzycznej, ale Emily i jej zdrowie jest ważniejsze. Nie chce żeby była tu sama, nie chce zostawiać jej na tak długo czas samej. A co jeśli się obudzi, a mnie przy niej nie będzie.. nie chce żeby pomyślała, że ja zostawiłem. To nie prawda. Kocha ją i jest dla mnie najważniejsza na świecie.. Nic, ani nikt nie liczy się tak bardzo jak ona..
-Niech idzie Pan do domu, gdyby coś się działo zadzwonimy. Nich pan idzie i się wyśpi.. Gdy Emily się wybudzi będzie jej Pan bardziej potrzebny.- do sali weszła pielęgniarka..
-Nie jestem zmęczony, a po za tym dopiero przyszedłem..- spojrzałem na nią
-Niedawno? Przyszedł Pan dobre kilkanaście godzin temu.. jest 23..- minęło już tyle czasu.. spojrzałem za okno, rzeczywiście jest już zupełnie ciemno. Byłem pewien, ze siedzę tu jakieś pół godziny, góra godzinę, nie więcej.
-Posiedzę z nią jeszcze trochę..- z powrotem przeniosłem wzrok na śpiącą dziewczynę.. Kobieta tylko głośno westchnęła i podeszła do Emily zmieniając jej kroplówkę. Myślę, że wszyscy się już przyzwyczaili że jestem tu codziennie i z tego co wiem w najbliższym czasie to się nie zmieni.. Chyba ze nie będę miał wyjścia i będę musiał chodzić do pracy.
Po chwili pielęgniarka wyszła z pomieszczenia upominając mnie jeszcze, abym nie siedział za długo.. nagle zadzwonił mój telefon. Cholera. zapomniałem wyciszyć..
-Co chcesz?
-Malik, gdzie Ty jesteś? Mieliśmy dziś gdzieś razem wyjść..
-Harry dzięki, ale nie chce. Nie mam ochoty.. jestem u Em, nie chce zostawiać jej samej..
-Chłopaki! Ona śpi rozumiesz? Jest w śpiączce, nawet nie wie ze przy niej siedzisz.. daruj sobie.. rozerwij się. Zacznij żyć!
-Tak się składa, że moje życie leży w szpitalu i nie mam zamiaru jej zostawiać. Rozumiesz? I nie denerwuj mnie Styles. Cześć..- mówiąc to rozłączyłem się i wyłączając telefon schowałem go do kieszeni.
Ponownie chwyciłem ją za rękę..
-Kochanie, proszę.. Obudź się. Tęsknie za Tobą, potrzebuję Cię..- powiedziałem składając delikatny pocałunek..
.................................................................................................................
 Mam nadzieję, że nie zanudziłam was strasznie. :) i że jeszcze kiedyś tu zajrzycie..
pierwszy rozdział taki nijaki, ale następne będę lepsze.. :)

Komentarze= motywacja do szybszego pisania, kolejny rozdział szybciej. :)

Do następnego!
Wasza.. Marzycielkaa.♥

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz