niedziela, 15 września 2013

Rozdział drugi.

Mijają minuty, godziny, dni, tygodnie, a ona nadal śpi.. Wiem, nie powinienem, ale powoli zaczynam tracić nadzieję.. minęło już tyle czasu, a ona nadal leży w szpitalu, nie obudziła się, nie otworzyła oczu, nie poruszyła się. Od dwóch dni chodzę do pracy.. właśnie opuściłem miejsce mojego zatrudnienia, teraz szpital. Cały dzień o niej myślałem, mam wyrzuty sumienia że ją zostawiłem, ale chłopaki przekonali mnie abym nie rzucał pracy.
Wchodzę do szpitala, drugie piętro, sala numer 5.
-Cześć Kochanie.- podchodzę do łóżka i całuję ja w policzek, siadam na krześle i chwytam ja za rękę. Opowiadam co działo się w pracy, mówię że pytali o nią i w pewnym momencie.. czuje jak ściska moją rękę. Przenoszę wzrok na nasze splecione dłonie i się uśmiecham. Słyszy mnie, rozumie co do niej mówię..
-Skarbie, słyszysz mnie? Proszę, daj mi jakiś znak..- mówię, a ona coraz mocniej ściska moją dłoń.. czuje jak w oczach zbierają mi się łzy.
-Kocham Cię.- szepczę całując jej dłoń, dłoń która ściska moją rękę.. niby nic, zwykłe uściśnięcie ręki, ale w tym przypadku znaczy tak wiele.. Chciałem iść po lekarza, ale nie mogę, nie chce. Emily nadal ściska moją dłoń. Przecież jej teraz nie zostawię.. nie puszczę ręki. Nie teraz!
-Kochanie.. wiem że mnie słyszysz. Obudź się, proszę, błagam.- powiedziałem, czując jak w oczach zbiera mi się jeszcze większa ilość łez.. Nie no, ja pierdolę, nie popłaczę się teraz! Nie!
Patrzyłem na jej twarz z nadzieją, że za raz ujrzę jej cudowne oczy, za którymi tak tęsknie. Jednak nic więcej się nie wydarzyło. Nadal ściska moją dłoń, nie tak mocno jak na początku, ale jednak.. nic poza tym. Nie porusza się, nie otwiera oczu.
Jest pierwsza w nocy, chce mi się spać, oczy same się zamykają, ale ja nadal siedzę przy jej łóżku i trzymam jej dłoń.
-Stary, wstawaj. Zawiozę Cię do domu.- z przemyśleń wyrywa mnie głos Niall'a, podniosłem głowę i spojrzałem w kierunku drzwi. Stoi opierając się o futrynę.
-Nie. Nie chce.. zostanę z nią. Ona się obudzi. Wiem to, a po za tym.. Co Ty tu robisz?
-Przyjechałem po Ciebie. Chodź wyśpisz się i jutro tu wrócisz.
-Nie. Zostaje tutaj.
-Zayn, chodź. Nawet gdyby miała się obudzić to nie teraz. O tej porze wszyscy śpią. Emily też.- spojrzałem na Horana, następnie na dziewczynę. Chwilę się zastanawiałem.. może on ma rację. prześpię się. jutro wcześniej zerwę się z pracy i przyjadę do szpitala.
Ucałowałem ją na pożegnanie i z bólem serca puściłem jej dłoń wychodząc z sali.
Haran zawiózł mnie do domu. podziękowałem mu, wszedłem do budynku i od razu skierowałem się do sypialni, położyłem się na łóżku i momentalnie usnąłem.
Budzik zadzwonił o 6:40. Szybki prysznic, świeże ciuchy i do pracy.
Dzień dłużył mi się niemiłosiernie. Gdy na zegarze wybiła 16 wybiegłem z pracy i jak najszybciej było to możliwe pojechałem do szpitala. Ponownie drugie piętro, sala z numerem 5, przed drzwiami zatrzymał mnie lekarz. Powiedział że Emily zaczyna się powoli wybudzać, będzie to następowało powoli, całkiem możliwe że bardzo powoli, ale są ogromne szanse że się wybudzi. Podziękowałem mu i wszedłem do pomieszczenia. Jak miałem to już w zwyczaju, pocałowałem ją w policzek i usiadłem przy łóżku.
-Cześć Kochanie. Wiesz, lekarze mówią że zaczynasz się wybudzać.. to co wczoraj się wydarzyło jest tego najlepszym dowodem. Mam nadzieję, że teraz będziesz dawała mi jeszcze więcej takich znaków. Zaczniesz otwierać oczy.. wiesz, tęsknie za Twoimi oczami, brakuje mi wpatrywania się w nie, brakuje mi Ciebie.- mówiąc to położyłem rękę obok jej i mówiłem dalej, po kilku minutach poczułem jej dłoń na mojej. Spojrzałem na nasze dłonie uśmiechając się. Od wczorajszego wieczoru znacznie częściej się uśmiecham. Dzięki Emily.
Wszytko wraca do normy. Znów jedynym powodem, dla którego się uśmiecham jest ona. Miłość mojego życia, która niedawno otarła się o śmierć, teraz wszytko wraca do normy, odzyskuje nadzieje. Wszytko będzie dobrze. Musi być dobrze. Będzie dobrze. Wiem to.
.........................................................................................................
Okk. jest. mam nadzieję że się spodoba.
Liczę na komentarze. :)

Czytasz= Komentuj

Do następnego.. 
Wasza... 
Marzycielkaa.♥ 

piątek, 13 września 2013

Rozdział pierwszy.

Spokojny spacer, nic nadzwyczajnego, tysiące, ba! Miliony ludzi codziennie wychodzi na spacer i tak było też tym razem. Spokojny, niczym wyróżniający się spacer..
Nagle krzyk, pisk opon, przeszywający ból i.. i ciemność. Ta cholerna, wszechogarniająca ciemność. Miało być wszytko dobrze, a tym czasem jestem w.. w zasadzie nie wiem gdzie jestem.. żyję, a może już nie? Może nie ma mnie już wśród żywych, chodź nie wydaje mi się, słyszę różne głosy.. ale nie mogę nic zrobić, nie mogę nawet otworzyć oczu, podnieść ręki czy nogi.. nie wspominając już o wydobyciu z siebie jakiegokolwiek dźwięku..
Jestem uwięziona we własnych ciele, we śnie. Nie mogę nic zrobić. Nie wiem od jak dawna tu jestem. Nic nie wiem! I to jest najgorsze! Ta cholerna bezradność i ciemność. Wolałabym umrzeć..
Słyszę kroki.. drzwi się otwierają, najprawdopodobniej ktoś wchodzi do pomieszczenia... czuję ciepła dłoń na mojej i ten głos.. ten cudowny głos.. Zayn. Tak, to na pewno on...

               Z perspektywy Zayn'a
Leży w szpitalu. Nie rusza się, jedynie jej klatka piersiowa co chwilę delikatnie się podnosi i opada. Ten widok mnie przytłacza..jeszcze kilkanaście dni temu siedziałem z nią u mnie w domu i się śmieliśmy. A teraz.. teraz siedzę przy jej łóżku i marzę aby zobaczyć jej piękne brązowe oczy, jej uśmiech, usłyszeć jej cudowny śmiech. to jedyne czego teraz potrzebuję. Trzymam ją za rękę i gadam jakieś głupoty.. lekarze kazali do niej gadać.. mówią że ona wszytko słyszy.. to dobrze, to nawet bardzo dobrze, ale w zasadzie co mi z tego, jeśli nie może mi odpowiedzieć? Nie mogę spojrzeć w jej oczy, nie mogę zobaczyć tego cudownego uśmiechu w którym się zakochałem. Od wypadku wszytko się zmieniło.. moje życie straciło sens.. Gdy jej nie ma, w pewnym sensie nie ma też mnie..
-Proszę Cie, skarbię obudź się już. Potrzebuję Cie- wyszeptałem całując jej delikatną dłoń. Leże tu już prawie miesiąc tymczasem lekarze nie mówią nic o tym kiedy się obudzi.. Siedzę przy jej łóżku całe dnie i noce, do domu jeżdżę, aby się odświeżyć i założyć czyste ciuchy.. czasami się zdrzemnę.. ale nie mogę spać.. i za raz z powrotem tu wracam.. za tydzień kończy mi się urlop, a szef nie chce mi go przedłużyć. Jeśli nie będę miał wyjścia, zwolnię się. Co prawda lubię moją prace, zawsze chciałem pracować w wytwórni muzycznej, ale Emily i jej zdrowie jest ważniejsze. Nie chce żeby była tu sama, nie chce zostawiać jej na tak długo czas samej. A co jeśli się obudzi, a mnie przy niej nie będzie.. nie chce żeby pomyślała, że ja zostawiłem. To nie prawda. Kocha ją i jest dla mnie najważniejsza na świecie.. Nic, ani nikt nie liczy się tak bardzo jak ona..
-Niech idzie Pan do domu, gdyby coś się działo zadzwonimy. Nich pan idzie i się wyśpi.. Gdy Emily się wybudzi będzie jej Pan bardziej potrzebny.- do sali weszła pielęgniarka..
-Nie jestem zmęczony, a po za tym dopiero przyszedłem..- spojrzałem na nią
-Niedawno? Przyszedł Pan dobre kilkanaście godzin temu.. jest 23..- minęło już tyle czasu.. spojrzałem za okno, rzeczywiście jest już zupełnie ciemno. Byłem pewien, ze siedzę tu jakieś pół godziny, góra godzinę, nie więcej.
-Posiedzę z nią jeszcze trochę..- z powrotem przeniosłem wzrok na śpiącą dziewczynę.. Kobieta tylko głośno westchnęła i podeszła do Emily zmieniając jej kroplówkę. Myślę, że wszyscy się już przyzwyczaili że jestem tu codziennie i z tego co wiem w najbliższym czasie to się nie zmieni.. Chyba ze nie będę miał wyjścia i będę musiał chodzić do pracy.
Po chwili pielęgniarka wyszła z pomieszczenia upominając mnie jeszcze, abym nie siedział za długo.. nagle zadzwonił mój telefon. Cholera. zapomniałem wyciszyć..
-Co chcesz?
-Malik, gdzie Ty jesteś? Mieliśmy dziś gdzieś razem wyjść..
-Harry dzięki, ale nie chce. Nie mam ochoty.. jestem u Em, nie chce zostawiać jej samej..
-Chłopaki! Ona śpi rozumiesz? Jest w śpiączce, nawet nie wie ze przy niej siedzisz.. daruj sobie.. rozerwij się. Zacznij żyć!
-Tak się składa, że moje życie leży w szpitalu i nie mam zamiaru jej zostawiać. Rozumiesz? I nie denerwuj mnie Styles. Cześć..- mówiąc to rozłączyłem się i wyłączając telefon schowałem go do kieszeni.
Ponownie chwyciłem ją za rękę..
-Kochanie, proszę.. Obudź się. Tęsknie za Tobą, potrzebuję Cię..- powiedziałem składając delikatny pocałunek..
.................................................................................................................
 Mam nadzieję, że nie zanudziłam was strasznie. :) i że jeszcze kiedyś tu zajrzycie..
pierwszy rozdział taki nijaki, ale następne będę lepsze.. :)

Komentarze= motywacja do szybszego pisania, kolejny rozdział szybciej. :)

Do następnego!
Wasza.. Marzycielkaa.♥

czwartek, 12 września 2013

Wstęp.

Spacer.
Wypadek.
Czekanie.
Nadzieja.
Miłość.
Śpiączka..
Ale czy szczęśliwe zakończenie..?
właśnie tego nie wie nikt.. przeciętna osiemnastolatka, zwykły spacer, ale nie zakończy się on w taki sposób jak myślała... nic już nie będzie takie jak wcześniej. Wszytko się zmieni.. ale czy na lepsze.. tego nie jestem pewna..
Uwięziona we własnym ciele.. uwięziona we śnie..
  • Wszytko skończy się dobrze?
  • Czy ich miłość przetrwa tą, jakże trudną próbę?  
Na te i inne pytania odpowiedz poznamy w rozdziałach..

......................................................................................................................

Mam nadzieję, że choć trochę was zainteresowałam..
i mam nadzieję że zostaniecie tu ze mną i będziecie czytać..:)

jeżeli się wyrobię rozdział pojawi się jutro.. najprawdopodobniej w godzinach wieczornych. :)

Mam nadzieję, że do następnego..

Waszam.. Marzycielka.♥